„Lingwistyczne nieporozumienie…Dwója za błąd językowy? Nie, dożywocie…” – artykuł Hanny Hartwig

Lingwistyczne nieporozumienie

7 thoughts on “„Lingwistyczne nieporozumienie…Dwója za błąd językowy? Nie, dożywocie…” – artykuł Hanny Hartwig

  1. Byłam też kiedyś w konsulacie w Dublinie w kwestii związanej ze śmiercią Polaka, i też Pani uskarżała się na brak środków. Ciekawe na co tam mają środki…

  2. Na „służbę Rzeczpospolitej” mają, czytaj : zwykle na wystawny lajfstalj i robienie uroczystch min w czasie narodowych celebracji, na puste bez pokrycia słowa…

    Świetny tekst Pani Hartwig !
    i jeśli Marta wreszcie wyjdzie, oby ta sprawa stała się
    nauczka dla reszty że polskie placówki dyplomatyczne są niewiele więcej niż tylko towarzystwem wzajemnej adoracji…Rzadko kiedy jest inaczej.
    ( Kiedyś gdy po letniej nocy spędzonej na hiszpańskiej plaży trafiliśmy do konsulatu Najjaśniejszej bo nas okradziono, mnie i ex,bez paszportu, plecaka itd, to zaproponowano nam…konserwy )

    Sprawa Marty to skandal i gdy ten koszmar i krzywda się dla dziewczyny skończy,
    niechaj się zacznie dla irlandzkich psów i ich panów z wymiaru niesprawiedliwości zielonej wyspy ( Celowo z małej litery ) odpowiedzialnych za ten poszlakowy, wredny, niesprawiedliwy, cyniczny, jak z innej epoki proces.

    I niech efektem ubocznym tej sprawy będzie rosnąca świadomość w społeczeństwie tego, że cały ten system jest chory i niereformowalny, jest przeciwko ludziom, że „few control the many” i że my ich naprawdę nie obchodzimy….wcale. Jesteśmy dla nich jak bateria, tylko.

    Az do momentu, kiedy powiesz : NIE;

  3. przecież tam nie chodziło o to jedno stwierdzenie – „wjechałam do wody ”
    tylko cały zapis świadczący ,że celowo wjechała .Chodzi o to że po stwierdzeniu – wjechałam do wody – dodała :nie wiedział czy też nie wierzył że to zrobię .nie wierzył że mogę to zrobić itd
    Te słowa po tym stwierdzeniu świadczą już że planowała i chciała to zrobić
    Chce być obiektywny i nie jestem przeciwko Marcie ,ale myślę że tak to oceniano z punktu widzenia czystej logiki .
    Więc artykuł powyższy pani Hartwig jest kompletnie o niczym nie świadczący bo należy wziąć pod uwagę cały kontekst i to przede wszystkim co powiedziała w kolejnych zdaniach .Bo to ją pogrążyło .Gdyby tylko powiedziała – „wjechałam do wody ” i po za tym nic kompletnie to można się zastanawiać i oceniać co miała na myśli .
    Natomiast mówiąc – wjechałam do wody – nie wierzył że to zrobię itd .to sami oceńcie

    • Obecnie opracowujemy te dwie ostatnie poszlaki prokuratury i niedługo ukażą się one na stronach: 1. „Wjechałam do wody…Miałam tego dosyć” – zbitka słowna z 12 godziny przesłuchania Marty (po północy) i 2. „On nie wierzył, że to zrobię” – co najmniej dziwne zeznanie pielęgniarki. Już ustaliliśmy, że słów tych nie ma w notatkach pielęgniarki. Jeszcze ustalamy jak to się stało, że nagle, po 3 latach pielęgniarka zeznaje i przypomina sobie coś, niby na podstawie swoich notatek, sprzed 3 lat. Tyle, że w notatkach tego nie ma.
      Nie wiem, czy nie staramy się dzisiaj być bardziej szczegółowi, niż prokuratura irlandzka. Staramy się szukać logiki czy spójności w irlandzkich oskarżeniach. Tu tego nie ma. Irlandzka Garda i prokuratura, jak „nieprzygotowany uczeń” (nawet nie student), chciała zasypać Martę dużą ilością niepotwierdzonych słów, zbitek słownych. Może któreś „chwyci”. To nic, ze są nielogiczne i absurdalne. Może „Lud irlandzki to kupi”. Na szczęście nie Polacy.
      Z przykrością obserwujemy, że dzisiaj tak niestety „broni” Marty obecny adwokat. Zamiast raz czy dwa, a konkretnie, to zasypuje Sąd Najwyższy licznymi argumentami, może któryś „chwyci”.
      W naszej ocenie artykuł Pani Hartwig jest świetny. Dodatkowo doceniamy to, że powstał, bez jakiegokolwiek kontaktu czy konsultacji z nami, a różne szczegóły są wyjątkowo trafne.
      Dziękujemy za uwagi.
      Wszyscy mamy już przeogromną przewagą nad irlandzką Gardą, prokuraturą i irlandzkimi mediami – próbujemy i chcemy zrozumieć.

  4. Lublin, to nie jest zadna argumentacja, dziewczyne wrobiono,
    no nic takiego Ci nie zycze ale pomysl troche czy jakbys uczestniczyl/a
    w takim wypadku, to potem po wyjsciu z lodowatej wody i szoku dlugim
    tak bys wszystko skladnie opisal/a ???

    Pomysl i zamiast opierac sie na poszlakach, wiecej empatii…

    Bo ta historia, jak kazda inna, obrosla juz w dodatkowe interpretacje,
    w wiekszosci falszywe i subiektywne.

  5. zgadza się ,trudna sprawa .Nic nie wiemy ,nie znamy szczegółów .Nie wiemy co jest prawdą ,a co nie .Jak wyglądało to 12 godzinne przesłuchanie ,co rzeczywiście powiedziała ,co mogła powiedzieć ,a szczególnie po tym stwierdzeniu (wjechałam do wody ) itd.
    Tak szczerze to Marta kilka razy zmieniała wersje i tak naprawdę wszystko mogło się wydarzyć .Najpierw pod jej domem zabierała Csabę potem pod jego domem.Niby się niepotrzebnie zatrzymała pod jego domem ,ale przecież tam chyba był krótszy dojazd na tą plażę i nie musiała w ogóle tamtędy jechać ???

    • Po to prowadzimy te strony, żeby przedstawiać szczegóły i prawdę. Przez tyle lat chroniliśmy naszą prywatność i nie nagłaśnialiśmy sprawy.
      Irlandia raczyła kłamstwami. My na stronach przede wszystkim przedstawiamy PRAWDĘ. Nawet czasami niewygodną dla Marty, ale Prawdę.
      Nie mamy niestety 12 godzinnego nagrania, a byłoby ono kluczowe. I nie ze względu na to co powiedziała Marta. Przesłuchanie to opiszemy niedługo, a pokazuje ono z jakim nastawieniem i z jakim „założonym scenariuszem wydarzeń”, prowadzili przesłuchanie funkcjonariusze Gardy.
      Marta nie zmieniała zeznań. Będziemy wyjaśniać.
      O trasę przejazdu dopytamy jeszcze Martę. Jeżeli Marta z domu jechałaby na plażę to wydaje się, że rzeczywiście mogłaby pojechać inaczej. Świetne spostrzeżenie. Gratulujemy. Na początku Marta nie jechała na plażę, tylko jadąc szukała Victora. Dopiero później, już jak Victor oddzwonił do niej z domu, postanowiła, że jak już jest tutaj (ustalimy gdzie, możliwe, że przy TESCO), to pojedzie na plażę. Opracujemy to dokładnie. Na pewno Marta nie pojechała po Csabę. Fakt, że przejeżdżała koło jego domu i w tym momencie, w którym była, była to jedyna droga na plażę

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *